27.10.2014 Wspomnienia…

2013-10-30 15.09.06

zdjęcie 8

Pamiętacie te zdjęcia?

Dokładnie rok temu Staś przekroczył wagę 2 kg, zaczął sam ssać, a lekarze zaczęli myśleć o wypisie do domu… Na początku przenieśli nas na 3 piętro  (trzecie łóżeczko od lewej strony) i zaczęły się spotkania z Panią Rehabilitantką, która uczyła nas prawidłowej obsługi Stanisława.  Patrzyliśmy z podziwem na panią Beatkę, która pokazywała nam jak dotykać, układać, podnosić i odkładać, przewijać i ubierać. Każdy jej pewny ruch wydawał mi się niemal magiczny i niemożliwy do powtórzenia. Byłam zła na samą siebie, że obca baba potrafi zajmować się moim dzieckiem, a ja nie – mimo skrupulatnego śledzenia każdego jej ruchu i studiowania instruktażowych książek i filmików Pawła Zawitkowskiego… Doszło do tego, że czułam stres przed zbliżeniem się do swojego dziecka – bałam się, że zrobię mu krzywdę swoimi nieudolnymi ruchami odbiegającymi od zaprezentowanej teorii… Kiedy jednak z 2.kilogramowym, ponad miesięcznym Stasiem byliśmy już w domu okazało się, że teoria pani rehabilitantki i pana Zawitkowskiego szybciutko została zweryfikowana przez samo życie bo np. ich sposoby układania dziecka do zmiany pieluchy są super, ale żadne z nich nie pokazywało jak przewinąć i przebrać niemowlę gdy kupa sięga po pachy… Wtedy włączył się instynkt macierzyński i matczyna intuicja…

Minął rok, a tamte wspomnienia są wciąż takie żywe… Pamiętam każdą godzinę spędzoną na oddziale jakby to było wczoraj i aż trudno uwierzyć, że dziś Staś sam siedzi, raczkuje, wstaje, próbuje stawiać pierwsze kroczki, przeżuwa chlebek, gada po swojemu i uśmiecha się najpiękniej na świecie 🙂

Dodam tylko, że nie odwiedzałam ze Stasiem oddziału bo póki co po prostu nie mogę. Wiem, że to jest miejsce, w którym w pewien sposób uratowano moje dziecko, a więc powinnam je lubić – ale tak nie jest. Ja po prostu nie mogę przekroczyć progu oddziału, nie mogę patrzeć na boksy, na inkubatorki, na maleństwa w nich, ich rodziców i te wszystkie sprzęty. Dla mnie to jest za trudne. Wszystkie lęki i stresy wracają. Ja nie lubię nawet jeździć tą trasą, którą codziennie rano jeździliśmy do czmp bo jadąc czuję ten sam skurcz żołądka, który czułam co dzień jadąc do szpitala z lękiem o to, co przyniosła kolejna noc.
Ja naprawdę jestem wdzięczna wszystkim „ciociom” i wszystkim lekarzom, ale odwiedziny są dla mnie zbyt trudne. Nie wiem, może coś ze mną jest nie tak że nie potrafię odwiedzić oddziału, pochwalić się Stasiem, podziękować lekarzom… Póki co chce żeby ten najtrudniejszy czas w naszym życiu został za zamkniętymi drzwiami oddziału…

Stanisław na dzisiejszym spacerze:

2014-10-27 13.56.23

Dodaj komentarz

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. WIĘCEJ

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close