26.06.2015 Wizyta u laryngologa
Kolejna konsultacja w sprawie kaszlu za nami – dziś laryngologiczna. Mimo obaw wizyta była bardzo sympatyczna; pod jej koniec Staszek nawet przybił z Panem Doktorem piątkę i zrobił żółwika…chociaż Mama od rana miała czarne wizje, że się skończy szlochem strasznym, zanoszeniem się, a nawet zwracaniem (na wszelki wypadek wzięłam nawet dla Stasia ubranka na zmianę…)
Doktor Kałużny zdaje się mieć podejście „nic na siłę” i mam tu na myśli samo badanie jak i nienaciąganie na pieniądze, na kolejną wizytę, jakieś dalsze badania, o zabiegu nie wspomonając.
Doktor nie badał Stasia endoskopowo bo nie chciał go narażać na stres i nieprzyjemne badanie, które na chwilę obecną byłoby niepotrzebne bo nawet jeśli trzeci migdał byłby przerośnięty to zabieg jego usunięcia wykonuje dopiero u dzieci minimum 3-letnich no chyba że są jakieś inne wskazania np. niedosłuch, zaburzenia równowagi, przewlekłe infekcje, których u Stasia nie ma.
Z opisanych przez nas objawów i badania (zaglądanie do gardła, nosa, uszu z przerwami na oglądanie „Elmo”) nie wynika nic niepokojącego, dwa migdały zupełnie w normie, trzeci niestety trudno było dobrze zobaczyć…
Mamy dawać Staszkowi syrop antyhistaminowy aerius wieczorem i immunotrofinę rano i przestać szukać na siłę choroby 😉 Stasiek jest przebadany, jest zdrowy, nie dzieje się nic niepokojącego więc może trzeba dać Mu się wykaszleć – podobno dzieci tak mają… Doktor zwrócił też naszą uwagę na to, że o ile kaszel w nocy może mieć podłoże laryngologiczne, to kaszel po zjedzeniu czegoś słodkiego czy po wysiłku już takiego podłoża nie ma… Wietrzenie pokoju, nawilżanie i obserwowanie. Z jednej strony uspokoiła nas ta wizyta (zwłaszcza Tatę Stasia, który od zawsze powtarza, że mamy zdrowe dziecko!) na tyle że póki co nie będziemy szukać kolejnej konsultacji laryngologicznej, no chyba żeby kaszel się nasilił… Z drugiej jednak strony jako Mamie trudno zachować 100.procentowy spokój – wizyta przecież nie dała odpowiedzi na pytanie o przyczynę kaszlu, a co jeśli coś przegapimy? Czasem nie lubię siebie za to, że nie potrafię wyluzować i tak po prostu, bez czarnych myśli z tyłu głowy, cieszyć się tym jakim fajnym chłopakiem jest Staszek, jak świetnie się rozwija, je itp.itd (odpukuję w niemalowane!) Ale może wszystkie matki tak mają, co…?