12 lipca 2017
Spacer
Obym znów nie zapeszyła (odpukuję w niemalowane i Was też o to proszę!), ale wszystko wskazuje na to, że Staś dość szybko doszedł do siebie po tej infekcji i to właściwie bez żadnych „poważnych” leków. Od czasu do czasu mówi jeszcze o tym, że boli go brzuszek, ale z gardłem jest lepiej, wrócił mu apetyt i dobry humor. Najważniejsze, że gorączka po dwóch dobach zupełnie odpuściła i mogliśmy dziś pójść na spacer, który i mnie i Staszkowi sprawił dużo radości, bo był trochę takim wspomnieniem naszej codzienności sprzed okresu przedszkolnego. Odwiedziliśmy „nasze miejsca” w lesie i nad stawem – Stanisław się cieszył z kaczek, które do niego przypłynęły z drugiego brzegu, a ja z maczka, którego mi syn spontanicznie zerwał (to nic, że z korzeniami i tylko jednym płatkiem).
„Zahaczyliśmy” też o salon samochodowy i obowiązkowo o plac zabaw, na którym jednak było dziś mniej zabawy a więcej „czytania” – oglądania samochodowych prospektów, które Staś dostał od „Pana z Mitsubishi” (mina sprzedawcy, gdy Staś wchodzi do salonu Mitsubishi i mówi: „dzień dobry, czy może mi pan dać mitsubishi pajero?” – bezcenna! Musiałam szybko sprostować, że nam chodzi tylko o prospekt reklamowy… 🙂