26.05.2015 Refleksje Mamy o byciu mamą :)

Dziś Dzień Matki…po raz drugi w życiu mogę świętować ten dzień nie tylko z perspektywy córki, ale właśnie z perspektywy mamy; po raz drugi w życiu Dzień Matki jest też moim świętem 🙂
Cudnie być mamą! Mimo nieprzespanych nocy, mimo nieustannego lęku o to czy Staś jest zdrowy, wystarczająco najedzony, czy nie marznie albo nie jest spocony, czy nie zrobi sobie krzywdy, czy na pewno jest szczęśliwy… Każdy smutek, każdy trud macierzyństwa dziecko wynagradza stokrotnie, a miłość macierzyńska daje siłę i jest ponad wszystko inne na świecie… Kiedyś powiedziałabym, że to banały, ale teraz wiem, że za tymi, być może banalnymi słowami, stoją konkretne czyny, gesty, a przede wszystkim uczucia…

Nie ma większego LĘKU niż ten o życie i zdrowie Dziecka… Pierwszy miesiąc życia Stasia gdy co dzień jeździliśmy do niego do szpitala już zawsze pozostanie we mnie; jest traumą, która siedzi głęboko i nie pozwala tak na 1000% cieszyć się z macierzyństwa (w tym sensie, że niepokoju o to czy wszystko jest na pewno w porządku jest we mnie nadal bardzo dużo i czasem zamiast cieszyć się chwilą martwię się na zapas…ale może wszystkie mamy tak mają?)

Nie ma większej NIEPEWNOŚCI od tej jaką odczuwa matka gdy Dziecko płacze i nie wiadomo dlaczego, gdy czeka się na wyniki badań lekarskich w trakcie choroby albo gdy trzeba podjąć decyzję szczepić czy nie szczepić…

Nie ma większej RADOŚCI niż ta, którą się czuje gdy słyszy się pierwsze „ma-ma”, gdy Dziecko poraz pierwszy świadomie chce się przytulić, gdy biegnie do Mamy   zawsze gdy zrobi sobie „kuku” bo już wie, że pocałunek Mamy jest „lekiem na całe zło”! Gdy po nieprzespanych nocach przychodzi wreszcie taka, kiedy Staś śpi spokojnie; gdy po okresie braku apetytu zjada z chęcią całą porcję; gdy ustały kolki albo gdy wreszcie przebił się kolejny ząbek…

Nie ma większej DUMY niż ta, która rozpiera serce gdy obserwuje się jak Dziecko się zmienia, jak rośnie, jak się rozwoja. Każda nowa umiejętność  Stasia jest nagradzana moimi okrzykami „brawo!”, „super”, „widzisz – potrafisz!” i wierzcie mi entuzjazm z jakim wydaję z siebie te okrzyki nie jest udawany! Jestem świadoma trudności Stasia, związanych m.in.z jedzeniem i mówieniem, ale i tak (zwłaszcza biorąc pod uwagę nasz trudny start i drogę, którą pokonaliśmy) pękam z dumy patrząc na mojego synka i dla mnie On jest absolunie DOSKONAŁY!!!

I wreszcie najważniejsze – nie ma większej MIŁOŚCI niż ta, która przepełnia mnie całą gdy patrzę na Stasia, gdy Go przytulam, całuję, czuję Jego zapach, ciepło Jego małej rączki w mojej dłoni, gdy słyszę Jego spokojny oddech kiedy śpi wtulony we mnie! Każdego dnia kocham Go bardziej choć tak naprawdę dobrze wiem, że bardziej nie da już się kochać. Dla Jego zdrowia, spokoju, szczęścia, uśmiechu na Jego buzi zrobiłabym wszystko; by Go chronić oddałabym wszystko…

Cudnie być Mamą Stasia – małego mężczyzny… Czasem w duchu żałuję, że nie interesują Go szmatki, kwiatki i zwierzątka, że nie usiedzi chwili w jednym miejscu, że rozpiera Go energia, że ma nieustannie nowe siniaki (bo w poznawaniu świata nie jest za bardzo ostrożny), że od misia woli autka, a tak naprawdę to telefony, tablety, laptopy, wszelkie pstryczki i kabelki, że nie lubi smarowania buzi kremem…ale tak naprawdę fantastyczne jest to obserwowanie budzącego się w moim Dziecku swoistego „męskiego pierwiastka”; fajne jest to, że nie muszę kupować różowych ubranek, że mogę prasować (choć prasowania nie znoszę!) małe koszulki, że będąc Mamą Synka powoli zaczynam poznawać „męski świat” i typowo męskie zainteresowania…

Jestem kobietą, która miała to szczęście, że o własne macierzyństwo nie musiałam walczyć ono przyszło do mnie samo i nawet trochę mnie zaskoczyło… Byłam przekonana, że po 30. by zostać mamą potrzebne będą jakieś szczególne starania, a wystarczyła po prostu sama MIŁOŚĆ…
Fakt, długo zajęło mi dorastanie do macierzyństwa, nie czułam instynktu macierzyńskiego, bardziej niż dzieci interesowały mnie psy, nie słyszałam tykającego zegara biologicznego, a dziecko nie było dla mnie priorytetem, aż tu nagle pojawił się maleńki Staś i zmienił wszystko. Stał się centrum mojego świata, a ja stałam się „matką – wariatką”, trochę nadopiekuńczą, trochę nadwrażliwą…muszę z tym walczyć by nie zamknąć pod kloszem moich lęków i mojej miłości ciekawości Stasia wobec ludzi i świata, by Go nie ograniczać, by pozwolić Mu na szczęśliwe dzieciństwo, nawet jeśli czasem miałoby to oznaczać nabicie sobie guza…

image

Dodaj komentarz

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. WIĘCEJ

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close