Staś „gadułka”
Czasem się zastanawiam jak bardzo, bardzo cicho musiało być w naszym domu, gdy Stanisław jeszcze nie mówił… Dziś trudno mi już sobie przypomnieć mój niepokój o to, dlaczego Staś tak długo nie mówił. Dziś on mówi, mówi i mówi, a to o czym opowiada często nas zaskakuje… Niezmiennie zaskakuje znajomością marek i modeli samochodów, a ostatnio zainteresowaniem terminami medycznymi i ludzkim ciałem (rozmawiamy ostatnio o ktg, usg, kardiomonitorze, żebrach, kości udowej, o młoteczku, kowadełku i strzemiączku w uchu). Dziwi nas też staśkowa znajomość liter i umiejętność dzielenia wyrazów na sylaby.
Niestety czasem mowa Stasia staje się bełkotliwa i trudna do zrozumienia – zadziwiająco dobrze mówi „r”, ale przy „sz, ż, ś, cz” zaczyna seplenić – chyba czeka nas wizyta u logopedy. Dzieje się tak zwykle wtedy, gdy Staś mówi coś szybciej niż myśli, gdy chce nam powiedzieć coś bardzo, bardzo ważnego, teraz, już natychmiast 😉 Zwykle wtedy zaczyna od wprowadzenia: „ej, mama…” albo „rodzice, cisza, teraz ja mówię…”
Często, to co Staś nam mówi wywołuje uśmiech, ale i skłania do refleksji, bo z jednej strony pojawia się pytanie – skąd on to wszystko wie; a z drugiej taka myśl jak szybko znaleźć odpowiedzi na wszystkie staszkowe pytania – jak choćby to dzisiejsze „dlaczego dorośli zapomnieli, że deszcz jest fajny???”
Biegliśmy ze Stasiem do samochodu, pospieszałam go, bo znów zaczęło mocno padać…
Nagle Stanisław stanął na środku chodnika i stwierdził: „ej mama, nie biegnijmy tak, przecież ja lubię deszcz!!!”
Odpowiedziałam szybko: „no ale ja nie lubię”
Na co Staś, powoli i refleksyjnie, wystawiając buzie na krople deszczu: „no właśnie widzę, że nie lubisz…no powiedz mi dlaczego właściwie dorośli zapomnieli, że deszcz jest fajny???!!!”
Na szczęście Stanisław na pogodę nie narzeka i co rano, mimo już prawie listopadowej jesiennej słoty maszeruje do przedszkola