Kolejny intensywny, piękny jesienny weekend
Piękna, słoneczna i ciepła jesień chyba jest już na finiszu – zrobiło się znacznie chłodniej i od rana w sobotę mocno padało, ale moi rodzice nie odpuszczają 😉 nie pozwalają mi się nudzić w domu i bardzo dbają o to, by pokazać mi różne ciekawe miejsca w Łodzi (i w najbliższej okolicy), byśmy jak najwięcej czasu spędzali razem, najlepiej na świeżym powietrzu.
Mama mówi, że według synoptyków ten weekend miał być ostatnim jeszcze dość ciepłym i w miarę słonecznym w tym roku więc trzeba było go dobrze wykorzystać – nacieszyć oczy barwami złotej, polskiej jesieni, powystawiać buzie do słońca i „nałapać” witaminy D.
W sobotę, jak tylko przestało padać, pojechaliśmy zobaczyć nowy pomnik na tzw. „Łódzkim Szlaku Bajkowym”.
Nigdy wcześniej nie widziałem bajki o misiu Coralgolu, ale ponieważ moi rodzice dobrze pamiętali tę dobranockę ze ze swojego dzieciństwa, a pomnik misia bardzo mi się spodobał to wieczorem obejrzałem kilka odcinków przygód Coralgola i już nawet nauczyłem się tytułowej piosenki 🙂 „Coralgol to właśnie je, miś co zawsze śpiewać chciał…”
A potem pojechaliśmy na cmentarz przy ulicy Ogrodowej… Trochę mnie zdziwiło, że cmentarz tak bardzo przypominał park, a niektóre groby (Tata mówił, że to grobowce albo mauzolea łódzkich fabrykantów, którzy bardzo, bardzo, bardzo dawno temu założyli nasze miasto) wyglądały jak prawdziwe pałace.
Ktoś może powiedzieć, że cmentarz to nie jest dobre miejsce na spacer (zwłaszcza na spacer z 5.latkiem)… ale moja Mama lubi cmentarze (zwłaszcza te stare i zwłaszcza jesienią, byle tylko nie we Wszystkich Świętych) i uważa, że dziecko, nawet 5.letnie powinno wiedzieć, że śmierć jest częścią życia i że zmarłym należy się nasza pamięć i refleksja, a ich grobom szacunek i opieka. Ja już to wszystko wiem… Także dziś na spacerze rozmawialiśmy o przemijaniu… Myślałem, że umierają tylko tacy starzy ludzie jak prababcia (albo jeszcze starsi), ale Mama mi wytłumaczyła, że czasem umierają zupełnie młode osoby, a nawet dzieci, bo są takie choroby, na które nie wymyślono jeszcze lekarstwa… Trochę mnie to zasmuciło. Trochę trudno jest mi sobie wyobrazić co to tak naprawdę znaczy, że ktoś umrze… Mama mówi, że wtedy idzie do nieba, ale czy niebo jest aż takie duże, że wszystkich może pomieści? Powiedziałem Mamie, że to dobrze, że umarli mają swoje groby i cmentarze i że możemy ich tam odwiedzać…
Ktoś może powiedzieć, że dziecko nie powinno biegać z uśmiechem po cmentarnych alejkach…ale myślę sobie, że zmarłym na pewno nie przeszkadza śmiech dziecka, które cieszy się z tego, że jest na spacerze ze swoimi rodzicami, że po deszczu wyszło słońce i że kolorowe liście tak pięknie szeleszczą pod stopami.
Jeszcze więcej kolorowych i szczeleszczących liści zobaczyliśmy w niedzielę, kiedy pojechaliśmy na wycieczkę do Rogowa, do parku, który nazywał się tak dziwnie – Arboretum… Długo nie mogłem zapamiętać tej nazwy, a potem bardzo mnie ona śmieszyła 🙂 Znów spacerowaliśmy. Tata robił zdjęcia, Mama zachwycała się pięknem jesiennej przyrody, a ja zbierałem liście, kamyki i patyki i biegałem po parkowych alejkach.
Zbieranie i rzucanie się kolorowymi liśćmi było całkiem zabawne 🙂
Ale tak NAJ, naj, najbardziej podobały mi się huśtawki porozwieszane w różnych punktach parku. Bujanie na nich było naprawdę super i to zarówno solo jak i z rodzicami (im też się chyba podobało!)
To był cudny weekend. Mama mówi, że wspomnienia takich dni będą nas rozgrzewać w długie i ponure zimowe wieczory i że te wszystkie piękne zdjęcia, które zrobił Tata są fantastyczną pamiątką…a Mama zawsze ma rację, prawda?
🙂