19.06.2017 O Stasiu i byciu jego mamą czyli co się u nas ostatnio zmieniło

Przeczytałam ostatnio ciekawy tekst o tym, że amerykańscy naukowcy prześledzili niektóre zachowania i emocje 3-4 latków i uznali, że są one podobne do tych, jakie obserwować można u nastolatków; nawet  nieformalna, anglojęzyczna nazwa tego etapu rozwojowego dziecka ma przypominać słowo oznaczające nastolatka  -„threenager”/”teenager”, co w wolnym tłumaczeniu, zaproponowanym przez Autorkę bloga Motheratorka.pl, oznaczać ma „TRZY(nasto)LATEK”/ „nastolatek”.

Nie wiem jak wygląda życie rodzica nastolatka (mogę się tylko domyślać, że lekko nie jest i nam też z pewnością lekko nie będzie, zwłaszcza biorąc pod uwagę silny charakter i indywidualizm Staszka…), ale znam już blaski i cienie codzienności z ponad 3,5 latkiem. Bez wątpienia trzyipółlatek jest wymagającym partnerem i negocjonowanie z nim wymaga dużo sprytu, inwencji i jeszcze więcej cierpliwości.  Wśród kilkunastu cech, którymi Motheratorka.pl opisała trzy(nasto)latka wybrałam kilka, które idealnie charakteryzują Stanisława… i tak:

  1. Trzy(nasto)latek bywa w pewnych sytuacjach niezwykle wolny, a jego uwagę rozprasza milion jakże arcyciekawych rzeczy. Jednak kiedy to on czegoś chce? Ma być NATENTYCHMIAST. Bo inaczej afera.
  2. Kiedy trzeba iść przed siebie, zmęczenie odbiera mu władzę w nogach. Jednak postaw na horyzoncie dowolnie wybrany
  3. Jest jedno zdanie, które wywołuje histerię: „Już pora wracać”. I afera.
  4. Mówi, co myśli („Nie śpiewaj, mama!”, „Mam tu gluta na palcu!”) i robi co czuje (drapanie się, dłubanie w nosie, głośny śmiech, głośny płacz)
  5. To, co trzy(nasto)latek robił dziś w swojej opinii w przedszkolu niekoniecznie pokrywa się z prawdą. Może obejmować swoim zasięgiem dzień wczorajszy. Albo nawet zeszły tydzień.
  6. „A dlaczego?” „A po co?” „Dlaczego?” „Po co?” – i tak w kółko. Tłumaczysz podstawy tego świata, a to i tak wiecznie jest za mało i rodzi kolejne pytania…
  7. Twoje słodkie buziaczki nagle zaczynają być „Ble, mama, fuuuj!”

Kwestię buziaków Stanisław rozwiązał w sobie właściwy sposób – gdy sam ma ochotę na przytulaki i buziaki zaczyna cienkim, piskliwym głosikiem mówić, że jest „bejbikiem”, a „bejbiki muszą się przytulać do mamy i taty”; gdy czas czułości mija Staś zmienia głos, staje się „big bojem” i gdy wtedy próbuję skraść mu całusa krzyczy „ej mama, co ty robisz mi?!? Nie wolno tak, chłopaki tego nie lubią”. 

Zdecydowanie to Stanisław jest naszym domowym reżyserem (żeby nie powiedzieć dyktatorem), który wyznacza sobie i nam poszczególne role (czasem nawet z gotowym tekstem „mama, powiedz tatusiowi żeby on tak do mnie powiedział”). Staś wyznacza także pory snu („mamo, tato wstajeMY już jest dzień przecież”),  zabawy czy czytania (nie ma sposobu by zmusić Go na przykład do rysowania gdy on chce żeby mu poczytać, albo odwrotnie – nie sposób namówić Stasia by posłuchał bajki gdy on akurat chce się bawić w samochody). Na szczęście nie zawsze i nie na każdym polu my rodzice oddaliśmy Staszkowi głos decydujący; ciągle jeszcze to my ustalamy najważniejsze ramy codziennych aktywności i granice, których Staszkowi nie wolno przekroczyć, choć skłamałabym pisząc, że On nie próbuje tych granic przesuwać tak, by to jemu było najwygodniej. Tak, z całą pewnością można powiedzieć, że trzy(nasto)latek jest egoistą i jest w tym dążeniu do zaspakajania własnych potrzeb, w naginaniu granic i w wystawianiu rodzicielskiej cierpliwości na próbę podobny do nastolatka…

Staś za kilka dni skończy 45 miesięcy (3 lata i 9 mcy) jest fajnym, rozbieganym (czasem aż za bardzo, co powoduje, że trudno mu wykonywać zadania, wymagające skupienia uwagi i zatrzymania się na dłuższą chwilę) i rozgadanym (czasem prosimy go by na chwilę przestał mówić, ale nie słucha prośby i gada, gada i gada, a jak nie gada to śpiewa…) już prawie 4.latkiem, który lubi muzykę, taniec …i samochody (bezbłędnie rozpoznaje większość samochodowych marek, a największą radość sprawia mu tata, gdy pozwala „kierować” autem). Cechami, które charakteryzują Staszka są też bardzo dobra pamięć, komunikatywność, spontaniczność, otwartość i łatwość nawiązywania kontaktów (Staś podchodzi do dzieci i pyta „jak masz na imię?”, a zaraz potem dodaje „ja jestem Stanisław, będziesz się ze mną bawić!” – przy czy nie jest to pytanie tylko stwierdzenie, postawione tonem nieznoszącym sprzeciwu, co niestety przekłada się na złość i histerię gdy dziecko ma inne plany i zwyczajnie bawić ze Stasiem się nie chce…) 

Histeryczny płacz i/lub napady złości pojawią się u Stasia także wtedy gdy kończy się coś, co jest dla niego atrakcyjne (np.gdy wychodzą goście albo gdy to my mamy wrócić do domu, gdy wyłączamy bajkę, bo czas oglądania telewizji właśnie się skończył, gdy kończymy spacer), gdy jest głody, a czasem także (na szczęście coraz rzadziej!) gdy słyszy „nie”, „nie wolno”, „nie teraz”, „nie dam ci tego” itp. 

Stanisław nie lubi robić tego, czego robić nie umie – m.in. dlatego nadal nie bardzo chce jeździć na rowerze (ani biegowym ani takim z doczepianymi kółkami), a hulajnogę porzuca po kilku metrach; Powoli wraca mu zainteresowanie pracami plastycznymi – polubił farby i kredki, ale ciąć nożyczkami nie chce, bo mówi, że nie umie…

Nadal borykamy się też z niechęcią do nowych smaków, zapachów i konsystencji potraw, ale z tym przestałam już walczyć… Może kiedyś zacznie jeść normalnie, a póki co w przedszkolu zjada „kanapki z niczym”, a domowe menu to rosół z makaronem, makaron z cukrem pudrem, tosty, frytki, naleśniki (bez dżemu), budyń czekoladowy, kanapka z drobiową wędliną, mleko z płatkami kukurydzianymi, nuggetsy z Macdonalda i oczywiście „słoiki”. Żadnych warzyw i owoców, żadnych soków do picia… cóż, głową muru nie przebiję, najważniejsze, że je, że się prawidłowo rozwija, rośnie (19 kg i 110 cm) i jest zdrowy. 

W ostatnim czasie Staszek pokonał „bunt higieniczny” – polubił wreszcie kąpiele, mniej walczy przy myciu głowy, czasem pozwala sobie obciąć paznokcie, a mając perspektywę nagrody (nowego samochodziku) też włosy (ale tylko tacie) i jeszcze tylko o mycie zębów toczymy co wieczór spory.  Jednak największym sukcesem ostatnich tygodni jest odpieluchowanie! Staś wreszcie przekonał się do nocnika i przynajmniej w kwestii siku udało się nam zupełnie zrezygnować z pampersa!

Stanisław się zmienia, jest coraz bardziej samodzielny, a ja sobie myślę, że obserwowanie tych zmian jest fantastycznym doświadczeniem. Czasem jestem zmęczona jego nieustannym gadaniem i jego aktywnością, tym że wypełnia sobą mój czas i nasz dom niemal w 100%, ale nie wyobrażam sobie życia bez niego, doceniam i cieszę się każdą chwilą z nim spędzoną i myślę sobie, że bycie mamą prawie 4.latka to jest bardzo fajny czas; to taki czas gdy dziecko jest jednocześnie bardzo nas blisko (bo przecież ciągle jeszcze nas potrzebuje, bo potrafi tak cudnie okazywać jak nas rodziców kocha i jacy jesteśmy dla niego ważni), a zarazem po raz pierwszy tak od nas daleko (bo staje się coraz bardziej samodzielne, bo już potrafi zająć się sobą, bo docenia towarzystwo rówieśników i już umie się z nimi bawić, bo już nie wymaga naszej nieustannej uwagi i ciągłego trzymania za rękę)

Dziś za rękę, wracając z przedszkola, Stanisław trzymał Zosię

Dodaj komentarz

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. WIĘCEJ

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close