01.11.2014 Wspomnienia…
Za sprawą lekarzy z CZMP, którzy zdecydowali, że nie widzą konieczności by Staś długi weekend spędził w szpitalu, 1.listopada już zawsze będzie nam się kojarzył tylko dobrze!
Już zawsze będziemy wspominać i świętować – nowe otwarcie, nowy początek!
Rok temu, w piątek 1.listopada, w 39.dobie swojego życia Staś, z wagą 2100g.,został wypisany do domu!
Od tego dnia w naszym domu zamieszkało Dziecko (Szczęście i Radość), a przede wszystkim, tak naprawdę, rozpoczęła się nasza przygoda i rola życia – bycie rodzicami! Od tego dnia czas w naszym domu zaczął biec inaczej, odliczany nie zegarem, ale potrzebami naszego Synka (na początku głównie odciąganiem dla Niego mleka laktatorem i karmieniem)! Od tego dnia to Staś wyznacza rytm naszego życia!!!
Kiedy jeszcze Stanisław był w szpitalu wiele myśleliśmy o tym, jak to będzie gdy już zabierzemy dziecko do domu – czekaliśmy na to, a jednocześnie się tego baliśmy (tzn.mama się bała bo tata wierzył w nas i w Stasia od początku – wierzył i wiedział, że damy radę!). Na szczęście wszystkie lęki okazały się niepotrzebne – od pierwszego dnia w domu rzeczywiście daliśmy radę, a Stanisław bardzo nam w tym pomógł – prawie w ogóle nie płakał, jadł spał i brudził pieluchy. No i najważniejsze – oddychał, ani razu nie pojawił się bezdech (bo tego najbardziej się baliśmy!)
Przez pare pierwszych minut w domu myśleliśmy, że nie będzie tak spokojnie – na początku Małemu Człowiekowi nie podobało się leżenie w kołysce; spał tylko na tacie… Na szczęście do wieczora oswoił się z kołyską i noc przespał spokojnie. Dzięki kupionemu i przetestowanemu jeszcze na szpitalnym oddziale monitorowi oddechu – my rodzice również spaliśmy całkiem dobrze 🙂
Chyba najtrudniejszym i najbardziej stresującym momentem całego dnia było samo wyjście ze szpitala i dotarcie do domu. Najpierw ubranie – nigdy wcześniej Staszek nie miał na sobie tyle ciuszków, a potem jazda samochodem…Mieszkamy na drugim końcu miasta, przez korki i objazdy droga ze szpitala do domu zwykle trwała jakieś 30-40 min., wtedy wydawała mi się znacznie dłuższa… Patrzyłam na to moje Maleństwo „zatopione” w „ogromnym” foteliku-nosidełku i nie miałam pewności czy się nie spocił, a przede wszystkim czy oddycha – co chwila przystawiałam palec pod jego nosek by poczuć wydychane powietrze…W szpitalnym łóżeczku był pulsoksymetr, w domu czekał monitor oddechu, a samochodzie było tylko mamy ucho i czujne oko. Staś spał w najlepsze (do dziś, jak większość dzieci, zwykle zasypia w samochodzie), a mama nasłuchiwała bo przez kombinezonik nie było widać jak porusza się klatka piersiowa… Tata też miał lekkiego stresa – jak zamontować i przypiąć dobrze fotelik-nosidełko (próby „na sucho” to jednak co innego niż pierwsza jazda z dzieckiem), jak omijać dziury w drodze i korki na ulicach by jak najszybciej dowieźć Syna do domu! Udało się, ale wspomnienie nadal żywe…
Minęło 12 miesięcy…w naszym domu wciąż króluje Stanisław, a szczęścia i radości jest każdego dnia więcej, bo Stasia w tym domu coraz więcej; coraz sprawniej się porusza, coraz sprawniej się z nami komunikuje (choć na pierwsze słowa wciąż czekamy), coraz głośniej się śmieje 🙂
Każdy dzień przynosi jakąś nową umiejętność (od kilku dni Staś gdy coś Mu się bardzo podoba lub gdy czegoś chce potrafi to wskazać paluszkiem, a od wczoraj już nie tylko chce stać czy wersalce czy półce, ale też chce się na nie wspinać – mocno się trzyma rączkami i zadziera nóżkę…)
Każdego dnia Staś podnosi nam coraz wyżej poprzeczkę, a my musimy do niej doskoczyć. Musimy i chcemy!!!
Zdjęcia sprzed roku i z wczorajszego wieczoru:
I jeszcze jedno porównanie (na zdjęciach od lewej Babcia, Mama, Staś, Prababcia i Ciocia-Babcia Mira):
Add a Comment
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Dopiero po zdjęciach widać jak nasze Wcześniaczki się zmieniają 🙂