09.12.2016 O mądrości dziecka…
Ostatnie wpisy dotyczyły przede wszystkim Stasia, a dzisiejszy będzie o tym co Mamie w duszy gra, o smutkach i o radościach i o tym, że dzieci są mądre!
Z jednej strony jest w Mamie dużo smutku i bólu, bo media w ostatnich dniach donoszą o okrutnych przypadkach przemocy wobec dzieci. Patrzę na Stasia, na to jaki jest kruchy i ufny wobec świata, a przede wszystkim wobec mamy i taty i nie mieści mi się w głowie to, że jacyś rodzice (hmm…”rodzice”- nie wiem czy w tym przypadku to właściwe określenie) mogą świadomie krzywdzić własne dziecko, zadając mu ból, niszcząc jego zdrowie, odbierając mu życie… Brak słów i brak paragrafów w polskim kodeksie karnym, na które tacy ludzie zasługują! Przemoc wobec dziecka, śmierć dziecka – to zdarzenia, które w każdym normalnym człowieku wywoływać powinny sprzeciw. Odkąd jestem mamą każda taka historia wywołuje we mnie nie tylko bunt i sprzeciw, ale też ogromny smutek. Dziecko zasługuje przecież na wszystko, co najlepsze! „Dziecko to skarb, który obdarza nas dorosłych, bezwarunkową miłością i ufnością (…) Dziecko to nasza odpowiedzialność (…) Dziecko to podróżnik w czasie, ktoś, kto wart jest największej pracy i najsilniejszego wsparcia, bo dziecko to przyszłość” /Dorota Zawadzka/ Bardzo się boję, że takich tragicznych historii będzie coraz więcej… Nie obwiniam obecnego rządu za patologie – one istniały, istnieją i będą istnieć – ale program 500+, pomysł wycofania się Polski z Konwencji o Przeciwdziałaniu Przemocy w Rodzinie, zaostrzenie prawa aborcyjnego, plany wprowadzenia ograniczeń w sprzedaży leków antykoncepcyjnych – to pomysły i działania, które na pewno nie zmniejszą patologii, lecz w pewnych obszarach będą ją wspierać. Niestety dla wielu patologicznych rodzin dzieci i przyznawane na nie świadczenia są jedynym źródłem utrzymania. Im więcej dzieci tym więcej pieniędzy…a potem codzienność przerasta, co w połączeniu z brakiem dobrych wzorców, uzależnieniami prowadzi do tragedii.
Niestety, choć bardzo bym chciała, nie mam szansy na to by zmienić cały świat… Zmieniam więc siebie. A raczej to Staszek mnie zmienia. Każdego dnia uczy mnie cierpliwości i tego, że to ja muszę podążać za nim, że muszę patrzeć na świat z jego perspektywy… Nie zawsze jest to łatwe. Nie zawsze mi się to udaje. Wiem, że nie jestem mamą idealną i że popełniłam już całą masę wychowawczych błędów, ale wiem też, że jestem na dobrej drodze bo, po pierwsze, rozumie, że to moje dziecko „jest ekspertem i autorytetem w swoim dziecięcym świecie”, a po drugie zauważam, że Stanisław jest moim lustrem. Nie tylko dlatego, że patrzę na Niego i widzę siebie z wczesnego dzieciństwa; jest moim lustrem przede wszystkim tu i teraz – kiedy jestem zdenerwowana, zła, zmęczona, zestresowana Staszek też automatycznie staje się nerwowy i „niegrzeczny”; im więcej spokoju we mnie tym więcej radości i spokoju w Stasiu.
Dzieci są mądre i bezbłędnie odczytują wszystkie sygnały jakie dostarcza im świat, inni ludzie, ale też i ich własne ciało.
Rozmawiałam dziś z jedną mądrą osobą, która zna się na dietetyce; dowiedziałam się, że po jelitówce, nawet takiej o łagodnym przebiegu, jelita długo się regenerują i że w tym czasie nie powinno się jeść nie tylko potraw smażonych i ciężkostrawnych, ale też i nabiału. Staszek jelitówkę przeszedł trzy tygodnie temu, ale od tego czasu w ogóle nie chce jeść nabiału. Żadnych kaszek, jogurtów czy budyniów – ucieka na sam ich widok (chociaż wcześniej bardzo lubił) i albo mówi że się boi albo że bedzie go boleć brzuch albo że będzie rzygać… Nie wiem czy to sobie wymyśla czy rzeczywiście tak czuje. Aż mi się wierzyć nie chce że sam to tak sobie jego organizm wyregulował – zgodnie z zaleceniami pani dietetyk… Być może to przypadek, ale może prawdą jest to, że nasze organizmy są mądre i wiedzą co i kiedy im służy a co szkodzi, tylko my dorośli niektórych sygnałów nie kojarzymy, dzieci jeszcze potrafią słuchać siebie i swojego ciała…
I jeszcze jedna wiadomość dnia – pierwsza jaskółka wiosny nie czyni, ale jest radość i iskierka nadziei – dziś pierwszy raz od bardzo dawna Stanisław wykąpał się bez histerii!!! Bawił się w kąpieli, dał sobie umyć głowę i owszem płakał…ale przy wychodzeniu z wanny🛁
Prawda, że Staszek jest moim lustrem;)